Przed pierwszym dzwonkiem

W najbliższy poniedziałek tysiące uczniów swoje kroki skieruje do szkoły. Niektórzy obudzą się podekscytowani i będą chcieli dotrzeć tam jak najszybciej, by poznać swoją panią, nowych kolegów i koleżanki. Na pewno na pierwszy dzwonek z niecierpliwością czekają pierwszoklasiści, w tym roku również ci najmłodsi –  sześciolatki. Emocje przeżywają także ich rodzice /i dziadkowie :)/O tym, że pierwsze doświadczenia mają kapitalne znaczenie dla dalszej kariery szkolnej nie trzeba chyba nikogo przekonywać. Co jednak zrobić, gdy to początkowe spotkanie nie przebiegło z sukcesem? Kiedy pojawiły się rozczarowania, trudności z przystosowaniem do szkolnych obowiązków, regulaminów i tempa pracy wyznaczanego planem lekcji i głośnymi, alarmowymi wręcz dzwonkami szkolnych korytarzy? Jak pomóc dziecku, które na powrót do szkoły nie czeka z radością, a spotkanie z kolegami nie jest wyczekiwanym wydarzeniem, a wręcz przeciwnie: wzbudza przykrą wizję konfliktów, odrzucenia czy rywalizacji? Czy wystarczy pocieszenie rodzica, że może w tym roku będzie lepiej? Czy trzeba poprosić nauczyciela o otoczenie pociechy specjalną uwagą? Czy nauczyciel jest w stanie uchronić wrażliwego ucznia przed przykrościami? Czy ma taką moc, by kontrolować wszystkie sytuacje i wyeliminować ryzyko? Niektórzy rodzice sami roztaczają ochronny parasol, ingerują w relacje z rówieśnikami, negocjują szczególne zasady zmierzające do uchronienia dziecka przed przykrościami. Mają dobre intencje, robią to z miłości do swojego dziecka – to nie podlega żadnej wątpliwości. Czy jednak taka postawa daje dziecku wzrost kompetencji osobistych, poczucie bezpieczeństwa i mocy ? Czy końcowym rezultatem jest naprawdę doświadczenie po-mocy czy też przeżywanie nie-mocy i ukierunkowanie na wyuczoną bezradność ?
Czy w takim razie lepiej rzucić dziecko na głęboką wodę – niech się hartuje – i tylko od czasu do czasu sprawdzać, czy nie tonie? Przecież każdy kiedyś był uczniem, w każdej szkole byli silniejsi  uczniowie i ich ofiary, a sami nauczyciele dokuczali nieraz bardziej, niż koledzy. Szkoła jak infekcja, kiedyś przejdzie. Przytoczyłam oczywiście skrajnie przeciwne postawy wobec problemów, z jakimi może spotkać się uczeń. Reakcje dorosłych z otoczenia dziecka są bardziej złożone, jednak mieszczą się w którymś miejscu tego kontinuum.

Co byłoby dla dziecka optymalnym wsparciem? Po pierwsze: UWAŻNOŚĆ dorosłych na przeżycia dziecka, po drugie: WYSŁUCHANIE bardziej niż doradzanie, po trzecie: pomoc w OPISANIU przeżywanych EMOCJI i po czwarte: TOWARZYSZENIE dziecku w ich przeżywaniu w bezpieczny sposób. Tylko tyle i aż tyle. Wbrew pozorom nie jest to wrodzona umiejętność, która automatycznie aktywuje się z chwilą, kiedy człowiek staje się rodzicem. Źródła tych umiejętności sięgają naszego dzieciństwa, doświadczeń szkolnych i rodzaju wsparcia jakie sami otrzymywaliśmy w dzieciństwie. Nawet jeśli nasze źródło było niewielkie i może w którymś momencie wyschło, można je zasilić od nowa. Jak? Starając się być ŚWIADOMYM rodzicem, korzystając z fachowego wsparcia, trenując konstruktywne kompetencje wychowawcze na warsztatach. Udział w warsztatach dla rodziców nie oznacza wcale, że jestem ZŁYM rodzicem, wręcz przeciwnie: świadczy o tym, że jestem TROSKLIWYM i MĄDRYM rodzicem i chcę jak najmądrzej towarzyszyć swoim dzieciom w rozwoju i dorastaniu.

Zapraszam mądrych i troskliwych rodziców do naszej AKADEMII RODZICA

Zapisz

This entry was posted in Kącik rodzinny and tagged , , , . Bookmark the permalink.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.